niedziela, 26 października 2014

Amatorsko

Witam.
3. Kolejka Ligi mistrzów? Czy może Ligi europejskiej? A może El Clasico będzie tematem postu? Nie! Dziś zajmę się piłką amatorską.
A jeśli mówię o tym ty przede wszystkim mam na myśli rozgrywki Playarena Nike.
Zacznę od tego, że jest to inicjatywa studentów, którzy chcieli pograć w piłkę z innymi ludźmi tworząc amatorską drużynę, a następnie ligę.
Pomysł był coraz ciekawszy i trafił do większej liczby odbiorców, w coraz to innych miejscach w Polsce. Patronat nad tym objął jeden z największych producentów sprzętu sportowego - Nike (uwaga lokowanie produktu).
Dziś Playarena jest w prawie każdym zakątku Polski i jest to coś czym możemy pochwalić się na skalę światową!!
W zależności od miasta istnieje różna liczba lig. W Tomaszowie mamy 2 ligi (jednak w 2. Rzadko co rozgrywane są mecze). W większych miejscowościach zdarzają się nawet 5 czy 6 lig. Prowadzony jest ranking miast, w którym moje rodzinne miasto zajmuje 57 miejsce.
Udział w rozgrywkach jest przeznaczony do osób, które w piłkę grają amatorsko. Jest to sposób nie tylko na nudę ale także by znaleźć perełki tzw. Samouków, którzy mogą nie mieć pieniędzy by pograć w jakiejś drużynie zrzeszonej w związku sportowym. Wielka szansadla młodych chłopaków, którzy mogą trafić nawet do reprezentacji polski w mini-piłce nożnej.
Teraz może poruszę temat zasad.
Zacznijmy od tego, że wygląda to mniej więcej jak w prawdziwych ligach. Rozgrywane są pierwsze mecze i rewanże. Zestawienie prowadzone jest tabelarycznie. Sezon trwa od lipca do czerwca. Mecze nie są sędziowane, więc w pewnym stopniu są to rozgrywki fair-play. W zależności od współczynnika jaki posiada miasto, zespoły awansują na półfinały mistrzostw polski. W tym roku Tomaszów otrzymał dodatkowe miejsce i liczba awansów wynosi trzy.
Miałem szansę brać udział w turnieju półfinałowym. Z moją poprzednią drużyną, którą była Struga Team, awansowaliśmy jako mistrz miasta. Turniej odbywał się w Ostródzie. Miejsce świetne. A kompleks, na którym graliśmy bajeczny. Wiedziałem, że jest to świetny ośrodek, gdy zobaczyłem młodych chłopców z Legii Warszawa, którzy mieli tzw. Zgrupowanie.
Kompleks składał się z boiska wymiarowego naturalnego, boiska z powierzchnią sztuczną, a dodatkowo 5 kortów tenisowych (2 kryte, 3 na dworzu) oraz z lodowiska tylko na sezon zimowy. Miejsce oddalone było od jeziora o około 150m. Po prostu cudownie.
Nie wiem czy formuła się zmieni, ale teraz wyglądało to tak, że polska została podzielona na 4 części: wschód, zachód, północ, południe. Dla każdej części organizowany turniej półfinałowy, w którym udział brały 32 drużyny, podzielone na 8 grup po 4 zespoły.
Trafiliśmy do grupy z drużyną z Łodzi, Warszawy i Dębicy. Mimo braku awansu( 2 przegrane 2:1 i 3:1, 1 remis z Dębicą, i mój jeden zdobyty gol) była to dla mnie świetna zabawa i na pewno jakaś lekcja na przyszłość. Myślę, że w podobny sposób odebrali to moi koledzy z drużyny.
Całe rozgrywki obserwował trener reprezentacji 6-osobowej.
Oprócz samego turnieju, można było wziąć udział w wyzwaniach Nike. Były to tory przeszkód, które pokonywano w najnowszych butach o wartości 1200 zł, które potem można było wygrać ustalając najlepszy czas.
Do turnieju finałowego awansowało po 8 zespołów z każdego półfinału. Tam też rozgrywany był podobny turniej.
Nie będę opisywać przebiegu tego finału, specjalnie po to by ciekawscy odwiedzili stronę Playareny.
Dziś, będąc już w nowej drużynie, też myślę o awansie na półfinały, który jest celem realnym. TM Team ma wielu ciekawych zawodników, którzy na pewno, w którymś momencie dojdą do pełni formy i zgrania. Póki co Struga Team jest bardzo daleko i raczej nikt już nie odbierze jej obrony tytułu mistrza Tomaszowa.
Na koniec chciałbym wszystkich zachęcić do stworzenia drużyn i do wzięcia udziału w rozgrywkach. Bierzcie czynny udział, bez względu, w której lidze jesteście, walczcie do końca! A może to wy traficie na finały, wzniesiecie puchar, a nawet może traficie do kadry? Któż to wie, ale warto spróbować!!
Powodzenia

sobota, 18 października 2014

Sebastian Mila - bohater?

W dzisiejszym poście wrócę do ostatnich wydarzeń piłkarskich.
Jak sam tytuł mówi, skupię się na Sebastianie Mili.
To on dobił Niemców, strzelając drugą bramkę, a w meczu ze Szkotami zepsuł świetną okazję do zdobycia gola.
Jednak to właśnie ta bramka zapoczątkowała Milomanie! Jeden gol, niecałe 30 minut dobrej gry w obu meczach i akcja światowych boisk, gdy minął dwóch Szkockich zawodników, zakładając "dziurę", a potem podając do Grosickiego.
Człowiek, który powstał z kolan. W wieku 32 lat znów jest na językach całej piłkarskiej Polski. Gdyby w tym meczu naszym przeciwnikiem nie były Niemcy, a np. Anglia lub Portugalia to nie było by tego smaku po bramce. Pierwsze zwycięstwo z odwiecznym rywalem mogło w pewnym stopniu zaspokoić naszą żądzę zwycięstwa, a Sebastian Mila wbijając drugi i ostatni gwóźdź do trumny w tym meczu, został naszym bohaterem.
Ale jak mało było trzeba, by stał się dla nas kimś wielkim. To pokazuje jaki głód zwycięstwa panuje w światku piłki nożnej.
Czy Kamil Stoch lub Adam Małysz byli by wielcy dzięki jednemu dobremu skokowi? Czy Justyna Kowalczyk stała by się bohaterką dzięki jednemu świetnemu biegowi? Czy nasze zainteresowanie tenisem wzrosło by gdyby Isia rozegrała tylko jeden dobry mecz ?
Odpowiedź sama nasuwa się na język, a brzmi ona nie. Także to ukazuje, że po wielu latach chudych w polskiej piłce, które mogą jeszcze potrwać, taki jeden incydent może kogoś wynieść na piedestał.
Miejmy nadzieję, że Mila pokaże przebłysk geniuszu w kolejnych meczach kwalifikacji, a potem miejmy nadzieję na Euro 2016(jeżeli będzie w formie i zostanie powołany do kadry).

czwartek, 16 października 2014

Czwartek z książką cz. 1

Witajcie drodzy czytelnicy.
Postanowiłem wprowadzić postydotyczące książek związanych że sportem. Posty będą pojawiać się w czwartek, jako części cyklu "Czwartek z książką".
Chciałbym w ten sposób w jakimś stopniu namówić Was do czytania, gdyż w dzisiejszych czasach coraz mniej osób sięga po książki.
Na dobry początek chciałbym wam przybliżyć jedną z ciekawszych jak dla mnie biografii sportowców. "Iker Casillas - Skromność mistrza". Autorem tej książki jest Enrique Ortego. Urodzony w Madrycie felietonista dziennika Marca (jeden z najważniejszych dzienników sportowych świata), komentator takich telewizji jak np.: La Sexta, Marca TV. Oprócz tej książki napisał również biografię Alfredo di Stéfano, Zinedine`a Zidane`a, Raúla i Cristiano Ronaldo.
Książką opowiada o wielkim (nie boję się tego powiedzieć, gdyż raczej każdy tak uważa) Ikerze Casillasie. Podpory La Roja (przydomek reprezentacji Hiszpanii) jak i Realu Madryt. Moim zdaniem sam tytuł mówi idealnie określa jego osobę. Nie ma wielu takich zawodników, którzy grali tylko w jednym klubie od najmłodszych lat. Przeszedł całą drogę pełną ciężkich chwil, awansując do coraz to wyższej kategorii wiekowej. Dotarł do celu dość szybko. Jako bramkarz pierwszego składu debiutował 12 września 1999 roku. Od tamtego czasu pozostał z pierwszą drużyną do dziś. Jest bramkarzem z największą ilością rozegranych spotkań. Jest żywą legendą tego klubu.
Skupię się teraz na samej treści książki, gdyż więcej informacji o jego osobie można dowiedzieć się właśnie z niej. Nie opowiem o czym dokładnie mówi książka, lecz jedynie w skrócie przybliżę rozdziały.
Na samym początku książki pojawiają się dwa prologi. Pierwszy został napisany przez prezesa Królewskich Florentino Pereza. Przedstawia Ikera jako najlepszego bramkarza klubu. Drugi prolog napisał jeden z legendarnych bramkarzy Manchesteru United Peter Schmeichel. Był to człowiek, na którym nasz bohater chciał się wzorować.
Pierwszy rozdział o tytule "Real Madryt. Jego jedyna drużyna". Przedstawiona jest tu droga Casillasa do celu, którym była pierwsza drużyna. Musiał rezygnować z wielu rzeczy by mu się to udało
Drugi rozdział "Cztery mistrzostwa i puchar" ukazuje jego sukcesy drużynowe na przestrzeni 13 lat (stan książki jest podany na rok 2012).
Kolejny rozdział nazwany został "Liga Mistrzów. Miłość od pierwszego wejrzenia". Piękna historia marzeń bramkarza o występach i sukcesach na europejskich arenach, który w pewnym stopniu się spełniły.
Czwarty rozdział "Od Wembley do Wembley". Ukazana jest tu kariera repreentacyjna Casillasa.
Piąty rozdział "Tak gra". Usytuowane są tu wypowiedzi trenerów, zawodników i osób, które były blisko przy nim, które mówią o tym jakim jest bramkarzem.
Szósty rozdział "Tak go widzą". Opinię ludzi na temat tego jakim jest czlowiekiem i zawodnikiem.
Siódmy rozdział to "Jedenastka mojego życia". Wbrew pozorom nie jest to piłkarska 11 jaką by Iker chciał zobaczyć. Są to osoby, które w jego życiu są najważniejsze.
Ósmy rozdział "Iker bez rękawic" czyli jaki jest poza boiskiem, z dala od stadionowych emocji i presji kibiców.
Dziewiąty rozdział to opis jego fundacji i czynów charytatywnych. Jest czlowiekiem o wielkim gorącym sercu.
Książkę zamyka ostatni dziesiąty rozdział "Trofea. Złota kolekcja". Przedstawione są tu tytuły drużynowe i indywidualne oraz jego statystyki.
Każdy rozdział przedstawiłem w ogromnym skrócie, gdyż każdy powinien sam przeczytać by się mógł czegoś więcej dowiedzieć. Ja po przeczytaniu tej książki uświadomiłem sobie po raz kolejny, że aby do czegoś wielkiego dojść należy ciężko pracować. Ale żeby się utrzymać wysoko nie wystarczy tylko świetna gra, ważne jest to jakim się jest dla innych.
To by chyba było na tyle.

Jajos

środa, 15 października 2014

Polska-Szkocja

Jak tytuł mówi dzisiaj napiszę o wczorajszym meczu że Szkotami.
Powiem tak: 15 minut pierwszej połowy no i około 25 ostatnich minut drugiej połowy jakoś wyglądało.
Na początek bramka Mączyńskiego. Wiadomo, że dodała nam na pewno skrzydeł, jednak nie na tyle by pociągnąć dobrą grę dużo dłużej. Brutalny dość faul na Lewym zmienił trochę grę Polaków. Napastnik Bayernu już nie wychodził na pozycję, nie robił miejsca ściągając na siebie zawodników Szkocji i nie miał klarownych sytuacji strzeleckich. Odpowiedź Szkotów i gra nabrała jak dla mnie "drewniactwa". Stres, ciężkie układanie sobie akcji i dużo strat. Wszystko to spowodowało, że Szkoci strzelają nam 2 bramkę. Po tej bramce sądziłem, że nasi zawodnicy albo nie umieją wykorzystać dobrej passy po świetnym meczu lub tak genialną drużyną jest Szkocja. Wejście Sebastiana Mili zmieniło oblicze naszej drużyny. Nakręcał grę, a jego zwody, którymi ominął 2 zawodników i podanie do Grosickiego powinny być pokazane w telewizjach przynajmniej całej Europy. Niestety to zepsuł kilka sekund później, nie strzelając na niemal pustą bramkę.
Mecz uratował nam Arek Milik. Świetny strzał z pierwszej piłki po długim słupku daje nam remis.
Według mojej skromnej osoby dobry i ten jeden punkt. Nadal jesteśmy na 1 miejscu, gdyż Irlandia nie dała się pokonać Niemcom.
A właśnie, wracając do Niemców to wydaje mi się, że te 2 mecze to po prostu słabszy okres ich gry. Trzeba pamiętać, że zawodnicy to nie maszyny, które będą grały przez cały czas na super poziomie.
Także nie stawiajmy Nawałce pomnika po sobotnim meczu, zróbmy to gdy osiągnie coś więcej od legendy polskiej ławki trenerskiej Kazimierza Górskiego. Choć patrząc na tą kadrę, wiem, że jest potencjał tylko ciężko go wykorzystać.

Jajos

wtorek, 14 października 2014

Sprawa polsko-niemiecka

Polska vs. Niemcy
Chyba temat ostatnimi czasy bardzo popularny.
Szczególnie po historycznym zwycięstwie z odwiecznym rywalem.
Przed samym meczem uważałem, że to będzie tzw. "Odgrzany kotlet". Czyli jak to bywało już wcześniej przed meczami, gdy mówiono: "to jest ten czas.." lub "jeśli nie teraz to nigdy...".
Każdy mecz przynosił takie emocje, jednak ten "kotlet" mógł nabrać świeżości. Po informacjach, które docierały do fanów, kibiców, zawodników, można było nabierać nowych nadzieji. Co chwila była mowa o kontuzjach, które dręczyły piłkarzy niemieckich. A to wyłamał się Schweinsteiger, a to Khedira, a na sam koniec Özil. Jednak nie zawsze takie coś może pomóc. Zastąpili ich młodzi zawodnicy, którzy dostając szansę gry mogli się pokazać z jak najlepszej strony. Na nasze szczęście nic takiego się nie stało.
Nadzieją byli nasi najlepsi zawodnicy, którzy ostastnio są wysoko oceniani. Mówię tu o Miliku ( szczególnie w pamięci został jego występ w Ajaxie podczas pucharu holandii), Lewandowskim (czołowa postać Bayernu i Bundesligi w tym sezonie), Krychowiaku (polska maszyna środka pola w lidze hiszpańskiej), Piszczku (osoba, której Niemcy nam zazdroszczą), a także Szczęsnym, Grosickim,  nawet Gliku.
Także sporo plusów można było się doszukać, jednak Mistrz Świata zawsze będzie faworytem.
W pierwszej połowie to niemieccy zawodnicy narzucali grę, jednak i my mieliśmy kilka przebłysków geniuszu.
Druga połowa to już był popis Polaków. Mimo małej ilości strzałów nasza gra wyglądała świetnie. Lepiej strzelać mało i celnie, niż dużo i niecelnie. Pierwszą chwilę radości dał nam Milik. Po dośrodkowaniu Piszczka i błędzie Neuera strzela bramkę głową. Polacy byli w euforii. Niemcy nie odpuszczali, a my musieliśmy się solidnie bronić. Popis Glika w obronie to coś niesamowitego, był po prostu świetny. Jednak duże "show" stworzył Szczęsny, który miał świetne robinsonady, których nie było by bez niemieckich zawodników, którzy próbowali strzelać z każdej pozycji.
77. Minuta - schodzi strzelec bramki. Zastępuje go osoba, która mogła by nie grać. Sebastian Mila w 2005 chciał kończyć karierę. Nie wiem komu dziękować za to, że odrzucił ten pomysł.
Mimo swego wieku zagrał dobre 17 minut, strzelając bramkę. Piękniejsza niż bramka, była jego radość. Biegnąc w stronę ławki rezerwowych krzyczał : "jest kur**, jest , tak kur**". To pokazuje ile emocji przynosiły nam batalie sportowe z niemcami.
Po jego bramce graliśmy już bardzo brzydko, wybijając piłkę jak najdalej, wolno robiąc cokolwiek. Jednak żadnemu z kibiców to nie przeszkadzało. Najważniejsze było to, że "Szkop" przegrał z naszymi Orłami.
Od teraz bilans wygląda ciut lepiej. Na 19 meczy: 1 zwycięstwo, 6 remisów, 12 porażek. Historia narodziła się na naszych oczach. Będę miał o czym opowiadać dzieciom.

Jednak sportowa wojna polsko-niemiecka w tym roku , nie jest wygrana tylko dzięki bitwie na Stadionie Narodowym.
Nie możemy zapomnieć o największym sukcesie ostatnich lat. Polacy Mistrzami Świata w siatkówce. Piękne chwile lecz dla niektórych zakodowane. Ale nie wracajmy już do polityki Polsatu. Bronek odkodował finał, za co mu bardzo dziękuję.
Ale wracając do pojedynków polaków i niemców. Łódzka bitwa w Atlas Arenie też przyniosła wiele emocji. Po wygraniu 2 pierwszych setów można było pomyśleć, że 3 to tylko formalność. Nic bardziej mylnego. Niemcy wygrali 3 seta, co mogło nam źle wróżyć. Nie zapomnę chyba nigdy słów pewnego "Kata" (chodzi mi tu o Huberta Wagnera), brzmiały one tak : "kto nie wygrywa meczu 3:0, ten przegrywa go 3:2". Podczas olimpiady w Montrealu to się sprawdzało i Polacy potrafili wygrać. Ale wracając do meritum. Byłem pełen obaw czy siatkarze naszych zachodnich sąsiadów nie podniosą się. 4 set to była walka. Jednak na szczęście zwycięska dla nas, dzięki czemu awansowaliśmy do finału.

Kolejna bitwa rozgrywana była na parkietach koszykarskich. Polacy ograli zespół niemiecki 88:76, co pozwalało nam myśleć coraz bardziej o wyjeździe na EuroBasket. Nie chce dalej drążyć bardziej tego tematu, gdyż nie wiem wystarczająco dużo jaką atmosfera i jakie podłoże miał ten mecz w psychice koszykarzy.

Czwarta, chyba po piłce nożnej najważniejsza bitwa z Niemcami. Dwumecz piłki ręcznej. O meczach Polaków i Niemców powinny już krążyć legendy. Były to niezapomniane batalie na imprezach najwyższej rangi. Zdarzały się sporadyczne zwycięstwa, ale to niemcy głównie z nami wygrywali. Zawsze przed meczem były emocje i chyba bardziej racjonalna nadzieja, niż w przypadku piłkarzy. Jednak czesto scenariusz wyglądał tak samo. Polacy z batalii wracali na tarczy.
W tym roku spotkaliśmy się w kwalifikacjach do turnieju MŚ.
Pierwszy mecz rozgrywany w Polsce. Ciężki mecz jednak zwycięski. 25:24. Radość i obawa. Czy tak mała zaliczka wystarczy przed rewanżem w Niemczech? Okazało sięm że jednak tak. W drugim meczu polacy zwyciężyli również przewagą 1 bramki. Wygrać dwumecz z Niemcami to było coś wspaniałego. Wyeliminowaliśmy ich z imprezy, na której na pewno byli by faworytami. Jednak radość z tej eliminacji nie trwała długo. Kadra Niemiec otrzymała "dziką kartę". Nie spodobało mi się to, bo gdyby to Polacy nie dostali się na mistrzostwa, to jestem pewien, że tego przywileju byśmy nie otrzymali. Ale cieszę się tym, że jednak tam zagramy.

Podsumowując: w 2014 roku prowadzimy z Niemcami 4:0 (jeśli chodzi o sporty zespołowe). Chyba najlepszy rok jaki jest. Także oby dziś kadra piłkarska nie zepsuła swojego wizerunku bohaterów narodowych, i nie zrobiła wpadki że Szkotami.

Powitanie

Witam.
To mój nowy blog. Tamten poszedł w odstawkę, gdyż trochę formuła pisania się zmieni. Na dodatek ostatnie posty były dawno, a ją jednak wolę ciągłość postów.
Tu będę opisywać moje przemyślenia na temat ostatnich wydarzeń sportowych. Nie tylko tych, o których jest głośno. Również takie, które dużego rozgłosu nie mają.
Możecie również zadawać pytania, na które chętnie odpowiem.
Mam nadzieję, że będę miał czas codziennie dodawać nowe posty i liczę na wsparcie czytelników.

Pozdrawiam
Jajos